Wszystkie teksty i ilustracje zamieszczone na tej stronie są mojego autorstwa. Kopiowanie bez mojej zgody zabronione!
Nareszcie JEST jeszcze ciepła i cała ubrana w moje wiersze!
Opisałam w niej święta duże i małe, te bardziej i te mniej znane, z dużą dawką humoru oraz mądrym przesłaniem. Wiersze wyjaśniają co i jak świętujemy oraz pochodzenie i tradycje związane z poszczególnymi świętami. Bardzo serdecznie polecam np. pod choinkę.
Książeczka wydana przez wydawnictwo GREG.
DOSTĘPNA TUTAJ
Już jest...
Aktualnie powstaje kolejna płyta pt. "Zoo z o.o." będzie wydana przez Fundację Arte, na której znajdą się:
Na tej płycie ukazały się moje dwie piosenki:
14 marca na warszawskim Bemowie odbył się koncert, uświetniający
uroczystość obchodów Święta Narodowego Węgier i 165 rocznicy Wiosny
Ludów. Na tą okoliczność napisałam polskie słowa do trzech utworów węgierkiego kompozytora B. Bartóka, które pięknie wyśpiewali uczniowie Szkoły Muzycznej ARTE - również do posłuchania...
Nareszcie JEST jeszcze ciepła i cała ubrana w moje wiersze!
Opisałam w niej święta duże i małe, te bardziej i te mniej znane, z dużą dawką humoru oraz mądrym przesłaniem. Wiersze wyjaśniają co i jak świętujemy oraz pochodzenie i tradycje związane z poszczególnymi świętami. Bardzo serdecznie polecam np. pod choinkę.
Książeczka wydana przez wydawnictwo GREG.
DOSTĘPNA TUTAJ
Już jest...
Aktualnie powstaje kolejna płyta pt. "Zoo z o.o." będzie wydana przez Fundację Arte, na której znajdą się:
Zakochany słoń
Obok
sklepu raz przechodził pewien
słoń.
Emanuel
takie było jego imię,
romantyczny
niesłychanie,
jadał
kwiaty na śniadanie.
Chodził
po nie do kwiaciarni nawet w
zimie!
Na
wystawie tego sklepu stała ona,
biała
waza, słoń pomyślał –
serce moje,
taka
krągła jest jak ja,
coś
ze słonia w sobie ma.
Mej
miłości nam wystarczy za nas
dwoje.
Więc
uśmiechnął się słoń
i
puzonem zagrał doń
a
ona cała,
mimo
kruchości swego ciała,
aż
zadrżała.
Wejść
do sklepu wnet zapragnął
Emanuel
i
na progu już postawił stopy swoje,
a
właściciel cały w strachu:
-
wszystko mi potłuczesz brachu!
Ja
na wynos oddam ci zakupy twoje.
Już
po chwili obok niego stała ona,
cała
w pąsach – słoń ją tulił
zakochany.
Wysłuchałeś
piosnki tej?
Więc
nie pytaj więcej mnie -
co
słoń robi w składzie kruchej
porcelany?
Wciąż
uśmiecha się słoń
i
puzonem grywa doń,
a
ona drży
i w
kruchości swego ciała
o
nim śni...
Urodziny zebry
Raz zebra miała urodziny,
więc przyszło do niej pół rodziny.
Każdy prezenty dla niej miał
takie jak sam by dostać chciał.
Więc była trawa, ciepłe skarpety
(czasami w zoo przeciąg niestety),
sianko na zimę, tort kolorowy,
od tych prezentów był zawrót głowy.
A zebra jakby nieobecna,
niby się śmieje lecz nie w głos.
Ciałem obecna - myślami daleko,
stara się chować smutny nos.
A słoń co zebrę znał kilka lat
dla niej fortepian wielki skradł,
bo widział przecież jak tęskni w
noc
i nuty chowa gdzieś pod koc.
I kto by się spodziewał takiego
obrotu sprawy,
że zebra muzykalna
nie zechce nawet trawy,
woli stary fortepian, co dzień na
nim
gra:
„bo on jest czarno – biały
zupełnie tak jak ja”.
Muzykalne małpy dwie
Raz dwie małpy usłyszały
piękne dźwięki w dur i w moll,
bo do filharmonii były
drzwi otwarte ciut na hol.
W dur i w moll,
w moll i w dur -
wielu
instrumentów
chór.
Podsłuchały, że to talent
niesłychany trzeba mieć,
ale one wciąż uparcie,
muzykować miały chęć.
W dur i w moll,
w moll i w dur -
wielu
instrumentów
chór.
Więc udały się do sklepu
muzycznego (jasna rzecz),
aby pięknie muzykować
instrumenty trzeba mieć!
W dur i w moll,
w moll i w dur -
wielu
instrumentów
chór.
Był
tam
piękny akordeon
dłużej
mu
nie dały stać,
bo
koniecznie obie naraz
bardzo
chciały
na nim grać!
W dur i w moll,
w moll i w dur -
wielu
instrumentów
chór.
Tłumaczenia nic nie dały -
każda swoją rację ma,
bo się małpy dogadały:
jedna ciągnie druga gra.
W dur i w moll,
w moll i w dur -
wielu
instrumentów
chór.
Więc utwory grają wspólnie.
Czy to duet jest - czy nie?
Akordeon chociaż jeden -
akordeonistki dwie!
W dur i w moll,
w moll i w dur -
nie potrzebny tu
był spór!
Mrówki
niewidki
Czas
pochwalić teraz mrówki,
których
tutaj nikt nie widzi,
choć
pracują między nami tak
wytrwale!
Każda
wkłada całe serce,
nawet
może jeszcze więcej,
aby
wszystko tutaj brzmiało
doskonale.
Jednej
mrówce wielkie brawo się
należy,
bo się
bardzo tutaj ładnie postarała,
rysowała
równo nutki w pięciolinii,
by
melodia się w piosenkę układała.
Druga
mrówka pracowała nad słowami,
dobierała
rymy, słowa dość
lirycznie,
by
piosenka jedna, druga oraz trzecia,
były
mądre i poprawne stylistycznie.
Czas
pochwalić teraz mrówki,
których
tutaj nikt nie widzi,
choć
pracują między nami tak
wytrwale.
Każda
wkłada całe serce,
nawet
może jeszcze więcej,
aby
wszystko tutaj brzmiało doskonale.
Trzecia
mrówka wszystko razem
poskładała
i dodała
jeszcze dodatkowe dźwięki,
aby słowa
razem z linią melodyczną
harmonijnie
pasowały do piosenki.
Są też mrówki
które pilnie nauczały
grać i śpiewać
zebry słonie i tygrysy,
aby dźwięki
brzmiały tak jak zapisano,
by dla ucha były
miłe to popisy.
Czas
pochwalić teraz mrówki,
których
tutaj nikt nie widzi,
choć
pracują między nami tak
wytrwale.
Każda
wkłada całe serce,
nawet
może jeszcze więcej,
aby
wszystko tutaj brzmiało doskonale.
Wiadomości
(melodia zaczyna się bardzo
powoli
– nuda – a na koniec szybko – sensacja – wiadomości prawie
śpiewane oddzielane dźwiękiem – perkusja czy coś)
Dziś pogoda była w kratkę
więc pokrzyżowała plany
tym handlarzom co na targu
sprzedawali swe banany.
(dźwięk)
Ktoś sejm pomalował w kwiaty
nasilono protestacje.
Czy to wpłynie na ustawy?
Kto naprawi elewację?
(dźwięk)
A piłkarze nie zagrali
na stadionie meczu prawie,
bo zgubiła im się piłka
w nieskoszonej gęstej trawie.
(dźwięk)
Dziś fortepian zginął rano,
który w starym stał baraku
a przechodnie tam widzieli
postać w czarno-białym fraku...
(dźwięk)
Instrumenty zaginęły
z filharmonii i ratusza
a to wszystko blisko zoo -
już policja tam wyrusza.
(dzwoni
telefon
uporczywie głośno)
halo...halo...proszę wolniej...
...instrumenty znaleziono?
Na ulicy jakiej? Polnej?
Halo...gdzie są wszystkie? W Zoo!!!
słucham...chcemy wszystko wiedzieć
wysyłamy reportera
zaraz do was tam dojedzie...
(jakaś
przerwa
na dojechanie - muzyka do drogi???)
Witam już państwa z miejsca zdarzenia.
Chociaż już ciemno to bez znaczenia.
Tutaj w zoo jakieś czary
zresztą posłuchajcie sami....
(i tu się
instrumenty stroją i zaczyna się koncert, komentuje to reporter)
Na tej płycie ukazały się moje dwie piosenki:
Kap,
kap, kap...
1.
Plusku plusk - rzeka płynie.
Prosto
z gór ku dolinie.
Dokąd
płynie? Aż do morza,
mija
miasta i bezdroża.
Ref.
Do picia i do mycia,
dla
roślin kiedy pada.
Bez
wody nie ma życia,
bo
wszystko się z niej składa.
2. Bęc,
bęc, bęc - co tak stuka?
-W
szyby deszcz głośno puka.
Czym
jest deszcz? Wodą z nieba.
Kropelkami
świat podlewa.
Ref.
Do picia i do mycia…
3. Kap,
kap, kap -co tak kapie?
Chlap,
chlap, chlap -kto tak chlapie?
Bul,
bul, bul -skąd te dźwięki?
Słyszę
już -to z łazienki!
Ref.
Do picia i do mycia…
Co
robi powietrze?
1. Ma
powietrze spraw
bez liku:
zdmuchnąć
świece na świeczniku,
przynieść
dzieciom zapach słodki
upieczonej
już szarlotki.
Ref.
Bo powietrze dużo pracy co dzień ma
Nie
zatrzyma się na chwilę ciągle gna
a
gdy zechcesz go posłuchać
tylko nadstaw cicho
ucha
fiju,
fiju – fiju, fiju - fiju fa
2.
Musi przenieść echo w lesie,
strącić
liście z drzew gdy jesień
i
dmuchawce posiać w trawie,
i
wznieść w górę mój latawiec.
Ref.
Bo powietrze...
3. Umie
koło napompować,
samolotem
w świat szybować,
strącić
czapkę z głowy zgrabnie
i
na flecie zagra ładnie.
A oto piosenka napisana na przedstawienie sportowe ze specjalną dedykacją dla maniaków komputerowych, którzy to z resztą brali w nim udział:
Takie zwyczaje są w naszej erze
- grają dzieciaki na komputerze
potem się dziwią, że z każdą
wiosną
coraz to większe im brzuchy rosną
Nic im się nie chce, nie mają siły
i kręgosłupy się pokrzywiły
mecz oglądają w telewizorze
zamiast pobiegać z piłką po dworze
A tu kochani chodzi o ruch
inaczej wszystkim nam rośnie brzuch
trzeba grać w kosza, w siatkę i w
nogę
albo rowerem wyruszyć w drogę
Czas zmienić życie, zażywać ruchu
zamiast się w domu klepać po brzuchu
zamienić chipsy w warzywną modę
Odejdź zimo
Odejdź, odejdź już zimo
styczeń, luty już minął
niech zginą lody,
niech popłyną rzeką.
Zabierz, zabierz już śniegi,
połącz rzece dwa brzegi,
niech wiatr na niebie
układa obłoki.
Odejdź, odejdź już zimo
styczeń luty już minął
słońce na pola
wyprowadzi zboża.
Zabierz, zabierz już śniegi,
połącz rzece dwa brzegi,
ptak niechaj śpiewa,
obudź, obudź drzewa.
Krówki
Były sobie krówki dwie
co nie miały - wcale nie:
uszu, rogów ani łat,
ale chciały poznać świat.
Założyły krówki
czerwone podkówki
oraz płaszczyk biały -
zimna się nie bały.
Chciały zmienić fason
na bardziej stylowy
dokleiły łaty
by był kolorowy.
Stanęły na łące
oglądały słońce,
w cieniu się nie skryły,
więc się rozpuściły.
Każda krówka była
słodka, miękka, miła,
zwinięta w papierek,
bo to był... cukierek.
Posłuchaj piosenki "Krówki" w wykonaniu uczniów Niepublicznej Szkoły Muzycznej ARTE
Posłuchaj piosenki "Krówki" w wykonaniu uczniów Niepublicznej Szkoły Muzycznej ARTE
Świerszczyk
Mały świerszcz - jaki pech
plamę miał na nosie!
Wtedy chciał bardzo ech...
wykąpać się w rosie.
Mądry był, myślał więc
- nóżką dotknę wody...(brrrrrrr...)
Nagle ach! Uląkł się
gwałtownej ochłody.
Wzdrygną się a z nim liść
- kropla też zadrżała.
Nagle pac! Nagle chlust!
Świerszczyka oblała.
Mały świerszcz, mokry świerszcz
przejrzał się w strumieniu.
Czysty już, piękny już
nie chowa się w cieniu!
Posłuchaj piosenki "Świerszcz" w wykonaniu uczniów Niepublicznej Szkoły Muzycznej ARTE
Posłuchaj piosenki "Świerszcz" w wykonaniu uczniów Niepublicznej Szkoły Muzycznej ARTE
Kotek miał...
Pewna
Pani
Miała
kotka
Malutkiego
Miau,
miau,
miau...
A ten
kotek
Miał
trzy łaty
Cztery
łapy
Miał,
miał,
miał...
Mały
kotek
Złapał
myszkę
I
ją
potem
Miał,
miał,
miał...
Wypił
mleko
Nos
oblizał
I
zamiauczał
Miau,
miau,
miau...
Pogoda
Czy słońce jest, czy deszcz,
czy wiatr a nawet śnieg
z pogodą za pan brat
nie znudzi ci się świat.
Bo kto cię tak zaskoczy:
raz wiatrem dmuchnie w oczy,
raz deszczem zleje z nieba,
raz słońcem poogrzewa?
Kapryśna to czasami
niestety bywa pani.
Lecz nie mów: zła pogoda!
Bo trochę mi jej szkoda...
Pory roku
Rok zaczyna pani zima
W srebrnych
pantofelkach
A gdzie stanie tam
śnieg prószy
Mróz gra na sopelkach
W sukni z kwiatów
biegnie lekko
Panienka wiosenka
Mokrą ziemię słonkiem
głaszcze
Kiełkują ziarenka
spaceruje
sobie lato
bez
butów po plaży
pod
słomkowym kapeluszem
o
pływaniu marzy.
Jesień bardzo
pracowita
Strąca liście z
drzewa
I owocom w każdym
sadzie
Pomaga dojrzewać
BurzaKiedy rano wstaję z łóżka
Kap kap słyszę a poduszka
Podpowiada mi do ucha
Że dziś jest na dworze plucha
Nagle grzmot i błyskawica
W strugach deszczu jest ulica
Bębnią w szyby duże krople
Kap kap kap kap kap kap kap kap....
Nagle słyszę z korytarza
Ktoś się kłóci, przekomarza
To parasol z peleryną
Które z mokrej miny słyną
Aż tupnęły dwa kalosze
spokój tam na górze, proszę!
Zaraz jak się skończy burza
pohasamy po kałużach.
...i dalej w tym temacie...
Moja Warszawa
Tu w Warszawie
spełniają się marzenia
To jest prawda –
potwierdzą pokolenia
Gdy przyjedziesz
do Warszawy
W mieście tym
zakochasz się
I nie będziesz
chciał wyjechać
Nigdy nie (nigdy
nie… nigdy nie...)
Kiedy pada deszcz w Warszawie
Kiedy pada mocno deszcz
Lubie w małej kawiarence
Z przyjaciółmi spotkać się
I przez szybę obserwować
Parasoli pląs we łzach
Gdy w pośpiechu przemierzają
Zapłakany Nowy Świat
Kiedy biało jast za oknem
Kiedy lód i mróz i śnieg
Załóż kurtkę w modną kratę
Ciepłym szlem otul się
Odwiedź ze mną lodowisko
Tam muzyka, łyżwy, śmiech
A jak wolisz narty, sanki
Szczęsliwicką Górką zjedź
Kiedy słońce promykami
Kiedy biało jast za oknem
Kiedy lód i mróz i śnieg
Załóż kurtkę w modną kratę
Ciepłym szlem otul się
Odwiedź ze mną lodowisko
Tam muzyka, łyżwy, śmiech
A jak wolisz narty, sanki
Szczęsliwicką Górką zjedź
Kiedy słońce promykami
Z wiosną wita ciepły dzień
Wtedy w łazienkowskim parku
Komuś serce zgubi się
Ktoś je znajdzie i z radością
Zacznie jego serce bić
To warszawskie zakochanie
Możesz znaleźć właśnie ty
Kiedy latem dzień jest długi
Nie jest nudno w mieście nie
Wtedy zabytkowy tramwaj
Na Starówkę wiezie mnie
Stukot kopyt – mknie dorożka
Przez uliczek krętych świat
Serce moje wzdycha czule
Do Warszawy sprzed stu lat
Piosenki "Lato", "Hop! Do góry!", "Jajko", "Życzenia dla mamy i taty"
znalazły się na płycie
Wydawnictwa Nowa Era
Kolorowa jesień
Mam kalosze całe w kwiatki
Drobne dzwonki oraz bratki
Kolorowy dach nad głową
Oraz pelerynę nową
Ja nie boję się jesieni
Kiedy szaro i ponuro
I w kolory się ubieram
Wszystkich ludzi rozweselam
Kap, kap, kap
Chlap, chlap, chlap
W parasolkę
deszczyk puka
I kolorów na niej szuka
A kalosze sprawdzą skokiem
Czy kałuże są głębokie
LISTOPAD
Oto listopad,
bo liść już opadł
i noce długie
a krótkie dni.
Już nie ma prawie
owoców w sadzie
już coraz chłodniej
a niedźwiedź śpi...
Papierowa królewna
Gdy deszcz na dworze pada
I zimny szary dzień
Ja wcale nie marudzę
na nudę sposób jest
Nożyczki oraz kredki
I kartki czyste dwie
I już za kilka chwilek
W królewnę zmieniam się
Gotowa już korona
I wachlarz piękny mam
Równiutko poskładany
Jak dla prawdziwych dam
Jest krzeseł wielki pałac
Z poduszek miękki tron
Pluszaki to dworzanie
Zaczarowałam dom...
LISTOPAD
Oto listopad,
bo liść już opadł
i noce długie
a krótkie dni.
Już nie ma prawie
owoców w sadzie
już coraz chłodniej
a niedźwiedź śpi...
LUTY
Gryzie szczypie mrozem luty.
Śniegu sypie w nasze buty.
Każdy chucha tupie skacze,
ale przecież nikt nie płacze...
A wiesz po co mrozem pęta?
Żebyś zimę zapamiętał!
Sopelki
i kropelki
Ciepłe
słońce
topi sople
Z
nich spadają
wielkie krople
Przez
te krople takie duże
Zaraz
robią
się
kałuże
Kap , kap spadają
krople
Trach, trach pękają
sople
Bałwany
całe
mokre
Płynie
cały
świat
Dookoła
już
nie biało
Śniegu
mało
pozostało
Przez ten śnieg
i przez te sople
Płynie
strumyk pod mym oknem
Co, gdzie jedzie...
Jedzie auto jedzie
Dokąd
nas zawiezie
blisko czy daleko
po moście nad rzeką
Raz szybko, raz wolno
raz skręca raz wprost
Po szosie, po szosie
I dalej przez most
Pociąg
gna z wakacji
Od stacji do stacji
i puka i stuka
turystów wciąż szuka
Raz szybko, raz wolno
raz skręca raz wprost
Po torach, po torach
I dalej przez most
Płynie
statek, płynie
Do portu zawinie
i fale pokona
i wyspy ominie
Raz szybko, raz wolno
raz skręca raz wprost
Po falach, po falach
I dalej pod most
A samolot w chmurach
piruety kręci
wszystko widzi z góry
ziemia go nie nęci....
O czym ogień opowiada?
Gdy Staś przy
ognisku siada
ogień bajki mu
powiada.
Jak gotował z czarownikiem
w kotle zupę z muchomora,
bo czarownik ową zupą
otruć kiedyś chciał potwora.
Jak ogrzewał zimne rączki
tej dziewczynce z zapałkami
co po śniegu wędrowała
zimą bosymi nóżkami.
Jak to palił w brzuchu smoka
co do Wisły biegł się schłodzić,
ale wybuchł z wielkim hukiem
i już nie mógł ludziom szkodzić.
Jak postraszył Babę Jagę,
gdy zjeść chciała dzieci dwoje -
tego Jasia i Małgosię
co zgubili się oboje.
Mikołaj:)
Wszedł Mikołaj po drabinie
i nie zmieścił się w kominie.
Co to będzie? Co to będzie?
Czy prezentów już nie będzie?
Może nasz Mikołaj Święty
zaklinował też prezenty?
Szybko, szybko - kominiarza!
Taka rzecz się rzadko zdarza...
Straż pożarna przyjechała
Mikołaja wyciągała...
po to aby dzisiaj Święty
na czas dowiózł te prezenty.
A od dzisiaj - czy to wiecie?
Nasz Mikołaj jest na diecie,
bo gdy będzie jadał tłusto -
pod choinką będzie pusto...
Zimowo – sportowo
Jeden chłopiec narty
do butów przypina
Będzie
zjeżdżał z góry - trudna dyscyplina
Drugi
ciężkie sanki ciągnie już za sznurek
Trochę
czasu minie nim wejdzie na górę
Dziewczynka
ma łyżwy i jeździe po lodzie
Niestety
na górkę nie przychodzi co dzień
A ja kładę jabłko
pod śniegowe spodnie
Bo na
tym jabłuszku zjeżdżać najwygodniej
Jabłko
jest leciutkie prawie nic nie waży
Więc
wbiegam na górkę z uśmiechem na twarzy
Szu
szu zjeżdżam z góry aż śnieg wokół pryska
Wcale się nie boję choć górka nie niska
Babcia i
dziadek
(bez pośpiechu)
Szybko, szybko załóż
buty
Szybko, szybko obiad zjedz
Szybko, szybko nie ma
czasu
Bo do pracy spieszę się
A ja chciałbym się
pobawić
Pooglądać książek pięć
Wybudować wieżę z
klocków
I przytulić się mam chęć
Na kogo mogę liczyć
Na babcię oczywiście
I dziadka kochanego
Co zna już cały
świat
Bo dla nich jestem małym
Odbiciem
mojej mamy
Tatusiem
z dawnych lat -
Chcą
dać mi cały świat
Moja babcia –
czarodziejka
Zna tajemnych czarów moc
Z mąki wody oraz jajka
Wyczaruje ciastek stos
Cztery bajki mi przeczyta
Uczy narysować psa
Zszyje kochanego misia
Zawsze dużo czasu ma
R:......
Dziadek nigdy się nie
spieszy
Gdy naprawia auto swe
Swoim wnukom wytłumaczy
Co pod maską kryje się
Dziadek ma tajemną
skrzynię
W której młotek, śrubki
są
Jak zepsuje się zabawka
Szybko zreperuje ją
Zdrowe łakomczuchowanie
Zdrowe łakomczuchowanie
Dwie kanapki z żółtym
serem
I wędliny też plasterek
I wędliny też plasterek
Pomidory i sałata
To śniadanie jest
pierwszaka
R: Bo
ja jestem łakomczuchem
Z bardzo małym głodnym brzuchem
Z bardzo małym głodnym brzuchem
Zamiast
chipsów, batonika
W
mojej buzi marchew znika
Bo
ja jestem łakomczuchem
Z bardzo małym głodnym brzuchem
Lubię tylko zdrowe jadło
Bo słodycze zdrowie kradną
Z bardzo małym głodnym brzuchem
Lubię tylko zdrowe jadło
Bo słodycze zdrowie kradną
Lubię ryby i kotlety
Ryż, ziemniaki i omlety
A surówki wszystkie
wcinam
W nich niejedna witamina
R:..................
Lubię jabłka oraz
gruszki
Śliwki, ananasy z puszki
I jogurty owocowe
Bo są smaczne no i zdrowe
Dzień i noc
Dzień jest po to, by z
ochotą do przedszkola biec
Dzień jest po to, by z
ochotą w berka bawić się
Po to by się z kolegami
spotkać – w piłkę grać
Po to aby razem z tatą
wyprowadzić psa
R:
Dzień i noc – noc i dzień
Raz
jest widno a raz cień
Dzień i noc – noc i dzień
Tak
świat w koło kręci się
Noc jest po to, by
odpocząć po przygodach stu
Noc jest po to, by
odpocząć po szalonym dniu
Po to aby śnić i marzyć
- schować się pod koc
Po to aby razem z mamą
gwiazd policzyć moc
A wieczorem, a wieczorem
gdy się kończy dzień
Razem z mamą, tatą,
bratem spotykamy się
I robimy sobie czasem
piżamowy bal
Oraz wojnę na poduszki do
białego dnia
Nasłuchuj i patrz
Chodź nadstawiaj ucha
– słuchaj
Coś w tym lesie stuka,
puka
To wiewiórka albo kos
A po liściach chodzi
ktoś
Może
lis to albo jeż to
Albo
trochę większy zwierz to
Ale
musisz cicho być
Za krzakami tu się kryć
Weź lornetkę –
patrz uważnie
Może jakiś zwierz
odważnie
Nos pokaże albo
brzuch
Nogę, ogon albo róg
Wtedy
weź aparat ciach
Już
nie gości w tobie strach
Po
cichutku dalej – pstryk
O! I
zwierz już sobie znikł
Telefony alarmowe
Gdy się krzywda komuś
dzieje,
Kiedy złodziej zmyka w
knieje,
Nie mów nigdy: „ja nic
nie wiem...” –
Dzwoń pod 997.
R: Dryń, dryń, telefony
Dryń,
dryń, alarmowe
Dryń,
dryń, całą dobę
Dryń,
dryń, są gotowe
Kiedy pali się stodoła
A ktoś w niej pomocy
woła,
Nie uciekaj, nie dłub w
nosie –
Dzwoń pod 998.
Gdy się złamie komuś
noga
Albo boli mocno głowa
Dzwoń pod 999 –
Pogotowie wnet przyjedzie.
112 też się przyda
Gdy nie wiemy kogo wzywać.
Tam ktoś szybko zdecyduje
Kogo bardziej potrzebujesz
Biedronki malowane
Cztery biedronki w czarne
kropeczki
Wpadły do pełnej kolorów
beczki
Całe się w farbach
umorusały
Tylko te kropki czarne
zostały
Więc jedna była cała
zielona
W czarne kropeczki wciąż
ustrojona
Druga niebieska – też
kropkowana
Cała prócz kropek
pomalowana
Trzecia jak słonko jest
żółta cała
Gdyby nie kropki –
świecić by chciała
Tylko ostatnia –
niepocieszona
Bo wyszła caluteńka
czerwona
Ale – chwileczkę –
taka nie była!
Gdzie wszystkie kropki
czarne zgubiła...
i wiele innych "szufladzie..."
i wiele innych "szufladzie..."
KONIK,
KRÓWKA, BIEDRONKA I MRÓWKA
Było to całkiem nie dawno temu,
za lasem, rzeką
lecz nie daleko.
W stajni pod złotym, wysokim drzewem
mieszkał koń
młody - zwano go Edek.
Był roztargniony, ale uroczy
nie sądził, że coś
go w życiu
zaskoczy.
Pewnego razu gołąbek Fredek
przyniósł mu liścik – zdziwił
się
Edek.
List
był dość krótki chyba od
brata,
który
wyjechał na koniec świata.
Konik powąchał – pachnie znajomo,
co napisane tam
nie wiadomo,
bo Edek jeszcze nie umiał czytać
musiał o treść więc się Fredka
zapytać.
Gołąb listonosz mądry, uczony
jest z literkami zaznajomiony
zgodził się
pomóc, lecz nie za
darmo,
prosił
konika o zdrowe ziarno.
Edek mu niesie a gołąb czyta,
że brat go w
liście o zdrowie pyta
oraz że tam gdzie zachodzi słońce
rosną przysmaki
pięknie pachnące.
Owe przysmaki to koniczyna.
To jest dla Edka
dobra nowina
trzeba to sprawdzić zaraz koniecznie.
- Ale tam może być
niebezpiecznie -
zawołał Fredek. Edka nie było
już go jedzenie
smaczne skusiło
spojrzał, że słońce zachodzi prawie
tam koniczyna na
pewno w trawie
pachnie przecudnie, rośnie i czeka
kiedy przybiegnie
konik z daleka.
Wyruszył Edek na tą wędrówkę,
nagle po drodze
spotyka krówkę
patrzy, że macha ciągle ogonem
i głową rusza
wciąż w jedną
stronę.
-
Cześć jestem Edek - konik
zawołał
- Ja jestem krówka i zwą mnie Tola
- Czemu po łące chodzisz powoli
i machasz ogonem
czy coś cię boli?
- Dziś byłam rano zupełnie
zdrowa,
teraz mnie boli pleców połowa.
Takie coś zwykle mi się nie
zdarza
a
tak się boję weterynarza...
Edek więc przybrał poważną minę
obejrzał krówkę
znalazł przyczynę
i mówi: - Krówko masz pasażera.
Wróbel ci z
grzbietu muszki wybiera
a że pazurki ma na swych łapkach
stąd twoje bóle,
sprawa jest łatwa
o twym problemie zaraz mu powiem
z ptakami umiem
rozmawiać bowiem.
Konik więc szepnął wróblowi do
ucha:
-
Drogi wróbelku proszę posłuchaj
musisz pazurki swoje spiłować
będzie ci krówka
wtedy dziękować.
Wróbel
zrozumiał to w jednej chwili,
potem się z krówką zaprzyjaźnili.
-A gdzie
wędrujesz? – Tola spytała,
bo o konika się zamartwiała-
słońce
się ku zachodowi chyli
jak będzie ciemno droga cię zmyli.
- Ja właśnie idę
ku temu słońcu
tam
koniczyna czeka na końcu.
Gdy tak wędrował myślał o łące
i koniczynie
pięknie pachnącej
Marzył: na pewno
bardzo jest słodka
Wtem na swej
drodze mrówkę napotkał.
Mrówka ciągnęła
patyk za sobą,
bo pracowitą
była osobą.
Patyk był ciężki
mrówka spocona,
widać że była
bardzo zmęczona.
Konik przedstawił
się i przywitał
-Jak się
nazywasz mrówko? -zapytał
Mrówka odparła - Ja Ola jestem-
i ukłoniła się z
pięknym gestem
- chcemy mrowisko sobie zbudować
czy mógłbyś
dzisiaj nas poratować?
Ty jesteś duży i mógłbyś pewnie
więcej gałązek
unieść ode mnie?
- Pewnie! Pomogę!– Edek zawołał
i dużo gałązek
naraz nieść zdołał.
Wziął też i Olę i zaniósł
wszystko
gdzie budowały mrówki mrowisko.
One mu pęknie podziękowały
i do swej pracy
się wnet zabrały.
-A gdzie wędrujesz? – Ola spytała,
bo o konika się
zamartwiała-
słońce się ku zachodowi chyli,
jak będzie ciemno droga cię
zmyli.
-
Ja właśnie idę ku temu słońcu
tam
koniczyna czeka na końcu.
Gdy tak wędrował myślał o łące
i koniczynie
pięknie pachnącej.
Aż nagle poczuł, coś go łaskocze
było uczucie to
bardzo urocze.
Spojrzał pod nogi a pod kopytem
rosną rośliny te
znakomite
na które czekał już drogę całą
i nagle widzi biedronkę małą
cała czerwona z
malutką kropką
między skrzydłami na samym środku.
- A kto ty
jesteś? – spytał
biedronki,
znał tylko zwykłe pasiaste stonki
- Ja jestem sobie mała biedronka
a moje imię jest
ładne: Bronka,
ja tutaj koniczyny pilnuję
i gdy rozmawiam
ciągle rymuję.
Możesz zjeść koniczynę całą
a tylko dla mnie
zostaw tę małą.
Edek szczęśliwy jadł koniczynę
miał przy tym
zadowoloną minę
ale uważał też oczywiście,
aby zostawić
biedronce liście.
Spojrzeć chciał jeszcze raz na to
słońce
co
wiodło go na łąki pachnące
i podziękować mu za wyprawę
i wtedy właśnie
zdał sobie sprawę,
że słonko dawno się już schowało.
Spojrzał raz
jeszcze na łąkę całą
i się przestraszył, że jest już
ciemno
-
Kto teraz wróci do stajni ze mną?
Teraz zrozumiał zwierząt przestrogi,
szkoda, że nie
chciał zawrócić z
drogi.
Przypomniał
sobie, że jest tu
biedronka,
może pomoże mu mała Bronka?
-Biedronko pomóż ja zabłądziłem
całkiem do domu
drogę zgubiłem.
- Ja jestem mała biedronka Bronka
teraz się odwróć w
stronę ogonka
i idź przed siebie, w połowie drogi
przypomnij sobie
zwierząt przestrogi
kiedy odnajdziesz drogę do domu
to o mnie proszę
nie mów nikomu.
Tak zrobił Edek jak mu kazała,
dobrą mu drogę
Bronka wskazała,
bo tam mrowisko już widział z dala
przy którym Ola
na niego czekała.
- Ty mi pomogłeś – pomogę tobie
razem znajdziemy
do domu drogę.
Tym razem Edek posłuchał mrówki,
zaprowadziła go
wprost do krówki.
Krówka czekała na gospodarza,
który wieczorem ją
odprowadza
gdy już do domu nadejdzie pora.
Gospodarz wie gdzie jest jej
obora
-
Ty mi pomogłeś – pomogę tobie
razem znajdziemy do domu drogę
Przyszedł
gospodarz zdziwił się
srodze,
że
o tej porze konik jest w drodze.
Krówka mu coś na ucho szepnęła
potem konika ze
sobą wzięła.
Do domu Edka zaprowadzili
bardzo się cieszył, że byli mili -
nie nakrzyczeli
chociaż zasłużył.
Przez niego Fredek oka nie zmrużył
martwił o niego
się niesłychanie
czy się po ciemku nic mu nie stanie.
Usiadł tuż przy
nim mówiąc do ucha
- Czemu nie chciałeś mej rady słuchać
skończyła dobrze
się ta wyprawa
jednaj pamiętaj – to ważna sprawa:
każdą wycieczkę
dobrze zaplanuj
weź z sobą mapę i zacznij rano!